izera jaworzno 9a9e5

Fabryka polskiego samochodu elektrycznego Izera w Jaworznie miała być symbolem nowoczesności i obietnicą lepszego jutra. W obliczu niepewności wokół inwestycji, mieszkańcy i eksperci zadają sobie pytanie – czy projekt, który miał zmienić oblicze polskiej motoryzacji, jest już stracony? 

Fabryka Izery w Jaworznie, czyli od wielkich obietnic po niepokojącą ciszę

Na rozległym, 118-hektarowym terenie w Jaworznie miała powstać duma polskiej motoryzacji. Jeszcze rok temu można było tu spotkać geodetów wykonujących pomiary i geologów badających grunt. Dziś teren znów pogrążył się w ciszy, a monumentalne plany budowy fabryki polskich samochodów elektrycznych Izera zdają się rozpływać w górniczym krajobrazie Jaworzna.

"To miała być nasza przyszłość. Najpierw zamknęli kopalnię, w której przepracowałem 20 lat. Izera dawała nadzieję na nowy start. A teraz co? Znowu zostajemy z niczym." - mówi Marek (lat 55), były górnik.

Kiedy w 2021 roku ogłoszono plany budowy fabryki Izery w Jaworznie, wydawało się, że w Polsce wreszcie rodzi się projekt o globalnym potencjale. Inwestycja miała przyciągnąć uwagę całego świata i pokazać, że również my możemy być liderem w elektromobilności. Jaworzno, z bogatą historią przemysłową, wydawało się idealnym miejscem na taki projekt.

Zapowiedziano wielkie rzeczy – fabryka miała powstać na ogromnym obszarze, zatrudnić tysiące ludzi i rozpocząć produkcję aut elektrycznych już w 2026 roku. Mieszkańcy Jaworzna i zapewne też okolicznych miejscowości zaczęli wyobrażać sobie, jak inwestycja zmienia ich miasto, dając nowe miejsca pracy i stymulując rozwój całego regionu. Ale czy te marzenia były zbyt piękne, aby stać się rzeczywistością?

Problemy z Izerą w Jaworznie, które niepokoją: kto zawinił?

Każda inwestycja na taką skalę wymaga precyzyjnych planów i odpowiedniego zaplecza. Niestety, projekt Izery od samego początku napotykał na przeszkody. Niewiarygodnie istotona współpraca z chińskim gigantem Geely, który miał dostarczyć zaawansowaną platformę technologiczną SEA, wciąż nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Rozmowy trwały latami, a czasu na realizację zaczęło dramatycznie brakować.

Dodatkowo, geopolityka nie była łaskawa dla tego projektu. Wprowadzenie przez Unię Europejską ceł na chińskie samochody elektryczne, w odpowiedzi na ich dumpingowe ceny, wprowadziło poważne napięcia między Europą a Chinami. Chińskie firmy zaczęły ograniczać swoje inwestycje w UE, co mogło wpłynąć także na zainteresowanie Geely współpracą z Polską i Jaworznem.

Głos lokalnych władz nie napawa optymizmem!

Fabryka Izery w Jaworznie miała być jednym z flagowych projektów polskiej elektromobilności. Planowano, że będzie to nowoczesny zakład produkujący polskie samochody elektryczne, który miał:

  • Stworzyć około 15 000 miejsc pracy (bezpośrednio i pośrednio)
  • Przyczynić się do rozwoju gospodarczego regionu
  • Wzmocnić pozycję Polski w sektorze elektromobilności

Prezydent Jaworzna, Paweł Silbert, od początku był zwolennikiem projektu. Jednak ostatnio zaczęły pojawiać się w jego wypowiedziach wątpliwości. W jednym z listów otwartych napisał:

„Z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że coraz mniej wierzę w realizację tego projektu. Brak jasnych decyzji ze strony rządu i inwestorów oddala perspektywę budowy fabryki.”

Mieszkańcy Jaworzna zaczęli zadawać pytania – jeśli lokalne władze tracą nadzieję, to kto ma jeszcze wiarę w tę inwestycję? Rozczarowanie wśród lokalnej społeczności rośnie. Dla wielu była to nie tylko szansa na stabilną pracę, ale także obietnica rozwoju regionu, który przez dekady borykał się z wyzwaniami transformacji przemysłowej.

Dlaczego Izera była tak ważna?

Fabryka Izery miała przynieść około 3 tysiące miejsc pracy w samym zakładzie i kolejne 12 tysięcy u kooperantów. Miała również przyciągnąć inne firmy z sektora technologicznego i motoryzacyjnego, zmieniając Jaworzno w nowoczesne centrum przemysłowe. Wizja przyszłości miasta jako polskiego „Detroit” była bliska realizacji.

Nie chodziło jednak tylko o miejsca pracy. Izera miała być symbolem polskich aspiracji technologicznych i odpowiedzią na globalne wyzwania klimatyczne. Oddalające się plany budowy fabryki, to nie tylko regionalny cios dla Jaworzna, ale też dla Polski. 

Czy fabryka Izery jest już projektem spisanym na straty?

Minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski, w pierwszych miesiącach swojej kadencji, nie przebierał w słowach, opisując pierwotną wizję projektu.

„To była jakaś fantasmagoria” – przyznał w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.

W jego ocenie projekt był źle zaplanowany i pozbawiony realnych fundamentów. Takie podejście nie miało szans na realizację, zwłaszcza w wymagającej branży motoryzacyjnej, gdzie sukces buduje się latami.

Pierwsza koncepcja Izery zakładała, że zbudujemy samochód elektryczny „od zera”, praktycznie z niczego. Produkcja miała ruszyć w 2024! roku, a już trzy lata później fabryka w Jaworznie miała osiągnąć pełne moce produkcyjne, dostarczając na rynek setki tysięcy aut. Dziś wiemy, że te obietnice były jedynie pustymi słowami, które stopniowo traciły kontakt z rzeczywistością.

Rząd, zamiast całkowicie porzucić projekt, ogłosił jego nowe założenia. Zamiast Izery, w centrum uwagi ma znaleźć się „polski klaster elektromobilności”. Idea zakłada nie tylko produkcję aut, ale także rozwój infrastruktury i technologii związanych z elektromobilnością. Izera stała się jednym z elementów większej układanki, ale czy to wystarczy, by projekt znów nabrał życia?

Dużo mówi się o współpracy z chińskim gigantem Geely, który miałby dostarczyć platformy technologiczne i być jednym z partnerów nowego projektu. Minister Jaworowski podkreślał, że negocjacje w tej sprawie wciąż trwają.

„Z mojej perspektywy bardzo dobrze by było, gdyby doszło do współpracy między Polską a Chinami przy tym projekcie” – przyznał.

Jednak rozmowy toczą się w cieniu napięć międzynarodowych. Polska, jako jeden z krajów wspierających wprowadzenie ceł na chińskie samochody elektryczne, balansuje na krawędzi, próbując jednocześnie zachęcić Geely do zaangażowania.

Problemem pozostaje też finansowanie. Minister Jaworowski zapowiedział, że rząd chce wykorzystać 4 miliardy złotych z Krajowego Planu Odbudowy. Środki te mają wesprzeć rozwój klastra elektromobilności i pokryć część kosztów budowy fabryki. Eksperci ostrzegają jednak, że takie działania są spóźnione – konkurencja na rynku rośnie, a kolejne opóźnienia sprawiają, że polski elektryk może stać się niekonkurencyjny jeszcze zanim wyjedzie na drogi.

Fabryka w Jaworznie, która miała być centrum produkcji Izery, wciąż nie istnieje nawet na etapie fundamentów. Tymczasem plany mówią o zdolności produkcyjnej wynoszącej 300 tysięcy aut rocznie i o premierze pierwszego modelu SUV-a w 2027 roku. Dealerzy z całej Europy zadeklarowali już chęć zakupu 100 tysięcy polskich aut, ale bez realnych działań te deklaracje pozostają tylko zapisami na papierze.

Czy rząd, zmieniając formułę projektu, faktycznie daje Izerze drugie życie, czy tylko maskuje jego klęskę? Minister Jaworowski, krytykując poprzednie założenia, powiedział wprost: „Nie było takiego przypadku, żeby ex nihilo, z niczego, powstał samochód”. Słowa te jasno pokazują, że wiara w projekt jest ograniczona, a nowa wizja to bardziej próba odbudowy wiarygodności niż rzeczywisty plan działania.

Izera miała być szansą na zmianę wizerunku Polski – krajem innowacyjnym, zdeterminowanym do konkurowania na globalnym rynku. Zamiast tego stała się symbolem niepewności, politycznych przepychanek i braku zdecydowania. Czy nowa koncepcja sprawi, że polski elektryk naprawdę wyjedzie na drogi, czy stanie się tylko kolejną porażką, o której zapomnimy? Mieszkańcy Jaworzna i wszyscy ci, którzy uwierzyli w ten projekt, zasługują na jasne odpowiedzi.